Rola wychowania i środowiska

Rola wychowania i środowiska

Szukasz Terapeuty?

Wybierz specjalistę i umów się na wizytę.

Niektórzy ludzie po trudnych doświadczeniach potrzebują miesięcy, by odzyskać spokój. Inni – mimo bólu i zmęczenia – wracają do równowagi zaskakująco szybko. To nie kwestia siły woli ani „pozytywnego myślenia”. Rezyliencja nie jest cechą wrodzoną, lecz złożonym systemem reakcji biologicznych, emocjonalnych i społecznych, które wspólnie tworzą naszą zdolność do regeneracji.

Każdy z nas ma w sobie potencjał odporności, ale sposób, w jaki go rozwijamy, zależy od środowiska, historii emocjonalnej i tego, czy w trudności czujemy się samotni – czy dostrzeżeni. O tym, jak zróżnicowane mogą być reakcje na kryzys, pisaliśmy w tekście „Dlaczego jedni rosną w kryzysie – mechanizmy odporności psychicznej”.

Rola wychowania i środowiska

Rezyliencja zaczyna się wcześnie – w dzieciństwie. To, jak reagujemy na stres w dorosłości, w dużej mierze kształtuje się w relacji z opiekunem: czy uczyliśmy się, że emocje są bezpieczne, czy raczej, że należy je tłumić.

Dziecko, które doświadczało empatii i przewidywalności, rozwija bezpieczny wzorzec przywiązania – biologiczny fundament zdolności do samoregulacji. Z kolei dorastanie w chaosie emocjonalnym czy w lęku przed oceną może powodować, że ciało uczy się reagować napięciem nawet wtedy, gdy zagrożenie już minęło.

W dorosłym życiu oznacza to, że dwie osoby w podobnej sytuacji mogą przeżywać ją zupełnie inaczej. Jedna potrafi zatrzymać się, odetchnąć, nazwać to, co czuje. Druga – automatycznie zapada się w bezsilność lub unika emocji, by przetrwać. To nie kwestia charakteru, lecz systemu, w jakim uczymy się radzić sobie ze światem.

Mechanizmy neurobiologiczne – co dzieje się w ciele

Odporność emocjonalna to nie tylko psychologia. To również neurobiologia – konkretne procesy w mózgu i ciele, które decydują o tym, jak szybko wracamy do równowagi po stresie. Kiedy przeżywamy coś trudnego, aktywuje się oś HPA (podwzgórze–przysadka–nadnercza), która uruchamia produkcję kortyzolu – hormonu odpowiedzialnego za reakcję „walcz albo uciekaj”.

U osób o wyższej rezyliencji kortyzol szybciej spada po zakończeniu stresora; u osób z obniżoną odpornością – utrzymuje się zbyt długo, prowadząc do wyczerpania, bezsenności czy obniżenia nastroju. Jednocześnie w mózgu aktywują się obszary odpowiedzialne za pamięć emocjonalną – hipokamp i ciało migdałowate. Jeśli stres był zbyt silny, wspomnienie zostaje zapisane nie jako historia, ale jako emocja, która wraca przy podobnych bodźcach. To dlatego po trudnych przeżyciach – utracie, wypadku, chorobie – ciało reaguje napięciem, nawet gdy zagrożenie już minęło.

W procesie zdrowienia ważną rolę odgrywa także dopamina – neuroprzekaźnik motywacji i nadziei. Badania pokazują, że jej poziom rośnie, gdy człowiek doświadcza wsparcia i poczucia sensu. To właśnie dlatego rozmowa, przytulenie czy obecność drugiego człowieka realnie zmieniają biochemię mózgu.

Nieprzypadkowo wiele osób po kryzysie mówi, że „ciało było szybciej zmęczone niż umysł”. To nie metafora – to biologia stresu, która uczy nas, że odporność to nie hart ducha, lecz sposób, w jaki ciało i umysł współpracują w regeneracji.

Znaczenie więzi i empatii

Żaden człowiek nie uczy się rezyliencji w samotności. To, jak reagujemy na stratę, niepewność czy lęk, zależy nie tylko od wewnętrznych zasobów, ale i od jakości relacji, które mamy wokół siebie. Empatyczna obecność drugiego człowieka działa jak biologiczny regulator – pomaga obniżyć poziom stresu, stabilizuje tętno i przywraca poczucie bezpieczeństwa.

Nie zawsze potrzebujemy rady – czasem wystarczy, że ktoś wytrzyma z nami milczenie. Badania zespołu Jamesa Coana z University of Virginia (Psychological Science, 2006) pokazują, że już sam dotyk bliskiej osoby w sytuacji stresu redukuje aktywność ciała migdałowatego, czyli tej części mózgu, która reaguje na zagrożenie. To jeden z wielu dowodów na to, że bliskość dosłownie współreguluje nasz układ nerwowy.

W relacjach uczymy się też odróżniać emocjonalne napięcie od realnego zagrożenia. Dlatego ludzie, którzy mają silne więzi, szybciej wracają do równowagi po traumach, chorobie czy depresji – nie dlatego, że mniej cierpią, lecz dlatego, że nie są sami w cierpieniu.

Jak wzmacniać rezyliencję w terapii

Terapia pomaga zrozumieć, że odporność nie polega na unikaniu bólu, ale na nauce jego przetwarzania. W procesie terapeutycznym człowiek uczy się, jak reagować, gdy ciało i emocje są w stanie alarmu, jak przywracać poczucie bezpieczeństwa i jak rozumieć własne reakcje, zamiast się ich bać.

W pracy z doświadczeniami trudnymi – zwłaszcza po traumie lub przewlekłym stresie – skutecznym podejściem jest terapia EMDR, która pomaga mózgowi przetworzyć wspomnienia tak, by nie wywoływały już nadmiernej reakcji emocjonalnej. Nie chodzi o zapomnienie, lecz o integrację: wspomnienie staje się częścią historii, a nie ciągłym źródłem napięcia. Terapia, niezależnie od nurtu, to nauka powrotu – powrotu do siebie, do spokoju, do relacji.

Bo w istocie rezyliencja to umiejętność ufania życiu nawet po tym, gdy je utraciliśmy z oczu.

Pozostałe artykuły

Kiedy stres staje się kryzysem – różnica między na...

Każdy człowiek doświadcza stresu. To naturalna reakcja organizmu, która pomaga s...

Jak rozmawiać o emocjach z osobą w depresji lub lę...

Rozmowa z kimś, kto zmaga się z depresją lub lękiem, bywa jak chodzenie po cienk...

Granice pomagania – jak nie spalić się emocjonalni...

Pomaganie to jedna z najbardziej naturalnych reakcji człowieka. Widząc cierpieni...