Jak rozpoznać, że ktoś potrzebuje pomocy psychologicznej

Jak rozpoznać, że ktoś potrzebuje pomocy psychologicznej

Szukasz Terapeuty?

Wybierz specjalistę i umów się na wizytę.

Czasem ktoś bliski mówi, że „po prostu jest zmęczony”. Nie prosi o wsparcie, ale coraz częściej milczy. Znika z rozmów, unika spotkań, śmieje się przez chwilę – i zaraz znów gaśnie. Nie zawsze potrafimy rozróżnić, czy to zwykłe zmęczenie, czy już sygnał, że potrzebna jest pomoc psychologiczna. A przecież umiejętność dostrzeżenia tych znaków może być pierwszym krokiem, by kogoś uchronić przed samotnością w cierpieniu.

Subtelne sygnały zmęczenia psychicznego

Zmęczenie psychiczne rzadko daje o sobie znać gwałtownie. Najczęściej rozwija się po cichu – w drobnych zmianach zachowania, rytmu dnia i emocji. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO, 2023) objawy przeciążenia emocjonalnego narastają stopniowo, dlatego tak często są bagatelizowane.

Niepokoić powinno, gdy:

  • ktoś wycofuje się z kontaktów, choć wcześniej był towarzyski,
  • ma kłopoty ze snem lub przeciwnie – śpi nadmiernie,
  • traci apetyt lub je impulsywnie w chwilach napięcia,
  • unika rozmów o emocjach, tłumacząc wszystko „zmęczeniem”.

W psychologii opisuje się to jako maskowanie emocji – strategię, w której człowiek tłumaczy cierpienie logicznie, by nie okazać bezradności. Pod tą racjonalizacją kryje się jednak często przeciążenie układu nerwowego. Z danych Narodowego Funduszu Zdrowia (2024) wynika, że co piąty dorosły w Polsce doświadcza objawów wymagających konsultacji psychologicznej, lecz mniej niż połowa z nich faktycznie po nią sięga. (Więcej o tym, jak rozpoznać takie momenty i towarzyszyć bliskiej osobie w trudności, pisaliśmy w artykule „Jak wspierać osobę w kryzysie psychicznym” – przyp. red.)

Kiedy smutek staje się objawem

Smutek jest naturalną reakcją emocjonalną – to sygnał, że coś ważnego zostało utracone. Ale gdy utrzymuje się tygodniami, nie ustępuje mimo odpoczynku, a codzienne czynności zaczynają wymagać ogromnego wysiłku, może być objawem zaburzenia nastroju.

Zgodnie z kryteriami Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego (APA, DSM-5, 2022), depresję rozpoznaje się, gdy przez co najmniej dwa tygodnie występują:

  • utrzymujący się obniżony nastrój,
  • utrata zainteresowań i przyjemności,
  • zaburzenia snu i apetytu,
  • poczucie winy lub bezwartościowości,
  • trudności z koncentracją.

Nie chodzi o to, by każdy smutek traktować jak chorobę. Chodzi o uważność. O umiejętność zauważenia, że ktoś nie radzi sobie sam. Jeśli słyszymy: „nic mnie nie cieszy”, „nie mam siły”, „wszystko jedno” – to nie są słowa o lenistwie, ale o cierpieniu. Warto wtedy nie pytać „dlaczego tak się czujesz?”, tylko powiedzieć: „widzę, że jest ci trudno”. Tak zaczyna się rozmowa, która może otworzyć drogę do pomocy. O granicy między naturalnym lękiem a zaburzeniem pisaliśmy w artykule „Kiedy lęk to już nerwica?”.

Jak reagować – rozmowa bez oceny

Najczęstszy błąd w pomaganiu polega na tym, że chcemy natychmiast naprawić sytuację. Mówimy: „weź się w garść”, „pomyśl pozytywnie”, „inni mają gorzej”. W dobrej wierze, lecz z fatalnym skutkiem – bo takie zdania odbierają prawo do przeżywania bólu.

Pomoc zaczyna się nie od rad, ale od obecności. W nurcie terapii humanistycznej mówi się o bezwarunkowej akceptacji – postawie, w której nie próbujemy zmieniać rozmówcy, lecz jesteśmy z nim w jego emocjach.

Trzy proste działania mogą zrobić różnicę:

  • Słuchaj uważnie, bez przerywania.
  • Nazwij to, co widzisz: „mam wrażenie, że jesteś przytłoczony”.
  • Zaproponuj obecność, nie rozwiązanie: „jestem tu, jeśli będziesz chciał porozmawiać”.

Nie trzeba być terapeutą, by pomóc. Wystarczy nie odwracać wzroku.

Co dalej? Wskazanie drogi do terapii

Gdy widzisz, że ktoś trwa w cierpieniu, nie próbuj samodzielnie stawiać diagnozy. Zaproponuj kontakt z psychologiem lub psychoterapeutą, delikatnie i bez presji:

„Wiesz, rozmowa z terapeutą może pomóc ci zrozumieć, co się dzieje.”

W nurcie poznawczo-behawioralnym (CBT) terapia polega na rozpoznaniu wzorców myślenia, które podtrzymują cierpienie, i na uczeniu się nowych sposobów reagowania. Nie chodzi o „leczenie słabości”, lecz o odzyskiwanie równowagi. Dla wielu osób sama decyzja o rozmowie z terapeutą staje się początkiem ulgi.

Słowa, które zatrzymują

Pomoc często zaczyna się od prostego zdania: „widzę, że coś w tobie gaśnie”. Nie zawsze potrafimy zrobić więcej, ale czasem to wystarczy, by ktoś poczuł, że nie jest sam. Czasem właśnie wtedy, w tej krótkiej ciszy po wypowiedzianych słowach, pojawia się pierwszy oddech ulgi – znak, że ktoś został zauważony.

Rozpoznawanie potrzeb psychicznych nie jest rolą specjalisty, lecz człowieka. Empatia to język, którego można się nauczyć bez certyfikatów – przez obecność, uwagę, prostotę gestu. Bo zanim pojawi się terapia, diagnoza czy plan leczenia, zawsze najpierw pojawia się drugi człowiek, który potrafił powiedzieć: „jestem obok”.

FAQ

Niepokojące sygnały to m.in. wycofanie z kontaktów, problemy ze snem, utrata apetytu i poczucia sensu. Jeśli bliska osoba często mówi „jestem zmęczony” lub „nic mnie nie cieszy”, to może być znak, że potrzebuje wsparcia.

Najważniejsze to słuchać bez ocen i rad. Zamiast „weź się w garść” lepiej powiedzieć „widzę, że jest ci trudno”. Obecność i empatia są ważniejsze niż gotowe rozwiązania.

Gdy smutek lub napięcie utrzymują się tygodniami, a codzienne funkcjonowanie staje się trudne. Wtedy delikatna propozycja rozmowy z <a href="https://psycholink.pl/psycholog" target="_blank" rel="nofollow">psychologiem</a> może być pierwszym krokiem do poprawy samopoczucia.

Pozostałe artykuły

„Porównuję się z każdym” – jak media społecznościo...

Zaczyna się niewinnie — pięć minut przewijania ekranu. Ktoś właśnie wrócił z pod...

Kiedy świat przyspiesza, a my stoimy w miejscu – b...

Świat pędzi szybciej niż kiedykolwiek. Algorytmy mierzą naszą wydajność, a media...

Leki, recepty i emocje – granice kompetencji psych...

Współczesna psychiatria i psychologia coraz częściej spotykają się w jednym gabi...